Świat Turowicza – Podziękowanie

Barbara Toruńczyk

Chciałam przekazać kilka słów wdzięczności. Jestem jednak tak wzruszona, że proszę, by pozwolili mi Państwo odczytać przygotowany zawczasu tekst. Pisząc go, nie wiedziałam, komu zawdzięczam  nadzwyczajne wyróżnienie, które  mi przypadło. Na zaproszeniu figuruje Fundacja Jerzego Turowicza. Uroczystość odbywa się w Goszycach, nieodłącznych od Jego życiorysu, od życia Jego i Jego najbliższych – w samym centrum Świata Turowicza.

Doszło do tego zapewne z inicjatywy osób najbliżej związanych z Jerzym Turowiczem. Dziękuję im z głębi serca. Moje nowe obywatelstwo przyjmuję jako zobowiązanie – z  wdzięcznością, przejęciem i przekonaniem, że miary, jakimi Jerzy Turowicz kierował się w życiu, będą mi wytyczały dalszą drogę.

O tym, że Jerzy Turowicz wyznacza miary mojego życia, pisałam już we wspomnieniu, po Jego śmierci. Przez lata znajdowałam w Nim wsparcie dla tego, co robię. Tak, jakby sankcji dla kierunku mojego życia udzielał właśnie Jerzy Turowicz: człowiek o nieuchwytnym i dyskretnym sposobie istnienia,  ,,lekkiej” obecności,  przezroczystej i wszystkich obejmującej miłości i zrozumieniu.

Zawsze zdumiewało mnie, skąd bierze się ta naprawdę bezgraniczna życzliwość Jerzego Turowicza. Okazywał ją właściwie każdemu, kogo spotkał. Jedna z możliwych odpowiedzi zawarta jest w wierszu Miłosza Caffe Greco, napisanym dla Turowicza, na Jego 75. urodziny, które zbiegły się z wydaniem 2000. numeru ,,Tygodnika Powszechnego”: ,,Szlachetni, wielcy podtrzymują mnie / kiedy o nich pomyślę […] Ci którzy swej wierze dawali świadectwo […]/ Z nich bierze się miara. A Ty masz mój podziw […] Z wiekiem czy też z mijaniem XX wieku/ Pięknieje dar miłości i zwyczajna dobroć”.

W swoich pismach Turowicz kładł nacisk na miłość, wiarę, ufność. Dla mnie to właśnie on, obok Józefa Czapskiego, uosabia siłę chrześcijaństwa i jego kształtującą moc. W pismach o innych wielkich chrześcijanach swego czasu zawarł spostrzeżenia, które wolno odnieść bezpośrednio do Niego: ,,Istota świętości to chyba nie co innego, jak miłość Boga i miłość bliźniego natężona do rozmiarów heroicznych, to życie, które się staje jednym wielkim świadectwem Ewangelii”. Kiedy Turowicz pyta, jak ktoś stał się ,,współczesnym świętym”, odpowiada: ,,może po prostu pozostał tym, czym był: katolikiem świeckim, który <pozostając w świecie>, wyciąga ostateczne konsekwencje ze swojego chrześcijaństwa”. Kiedy pisze o księdzu Ziei, znowu słyszymy zawoalowane wyznanie, przed którym powstrzymałaby go Jego  niezwykła skromność: ,,Osoba, styl życia i działalność księdza Ziei stanowią jakieś niezmiernie ważne i niezmiernie aktualne orędzie, adresowane do całej wspólnoty ludzi w naszym kraju. W jego radykalnej wierności Ewangelii nie było cienia fanatyzmu […]. Chrześcijaństwo otwarte, gotowe do dialogu z tym, co odmienne, gotowe do zaakceptowania wszystkiego, co dobre, gdziekolwiek się znajduje”. I jeszcze jedna Jego uwaga: ,,Drogą do Kościoła jest człowiek”. 

Nie mówił, jak należy żyć. A jednak to wskazanie zawarte jest w Jego słowach. Dziś czytamy je jak ,,niezmiernie aktualne orędzie, adresowane do całej wspólnoty ludzi w naszym kraju”.

Wątpię, czy jestem najbardziej godna zaszczytnego wyróżnienia, które mi przypadło. Otrzymałam mianowicie obywatelstwo Świata Turowicza. Jak głosi uroczysty Akt Nadania Obywatelstwa – ,,za wieloletnią działalność na rzecz niepodległej kultury i niezłomne trwanie przy wartościach demokratycznych”. Pod tymi słowami podpisali się Elżbieta Jogałła i Tomasz Fiałkowski – przewodnicząca Rady i prezes Fundacji Jerzego Turowicza. Te poważne i godne osoby musiały mieć coś na myśli. Odnoszę to do działalności, którą param się najdłużej. 

Otóż 38 lat temu powstało czasopismo ,,Zeszyty Literackie”.  U podstaw tej decyzji tkwiła wspólna nam wszystkim, jego założycielom i redaktorom, wiara w siłę wolnego słowa.  Dziś takie stwierdzenie brzmi dla wielu pretensjonalnie. Króluje sceptycyzm. Kultury nie uważa się na za fundament życia zbiorowego, działalności społecznej, politycznej, instytucji publicznych. Humanistów jest coraz mniej, dominuje wąska, izolowana od wiedzy, a nawet człowieka, specjalizacja. Nie zawsze tak było i ufam, że nie zawsze tak będzie. W każdym razie wolno stwierdzić, że środowiska skupione wokół ,,Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza,  ,,Kultury” Jerzego Giedroycia, jak i naszego pisma, nie były naznaczone sceptycyzmem. ,,Zeszyty Literackie” powstały z przywiązania do wolności, z wiary w siłę słowa,  w kulturę i jej fundamentalną rolę w życiu zbiorowości i życiu osobistym. Oddzielenie życia politycznego, także życia społecznego, od zasad zaliczanych jeszcze niedawno do europejskiego kodeksu kultury, uważam za zjawisko złowróżbne. Za zło.

W  pracy kierowaliśmy się przywiązaniem do wartości, jaką jest ciągłość kultury, przeświadczeniem, że mimo swej różnorodności i zmienności, kultura europejska stanowi jedność. Fascynowała nas wielość jej obliczy i zdolność do odradzania się i przybierania nowych form przy zachowaniu  tożsamości. Na miarę naszych sił i środków działania, zgłębialiśmy to zjawisko. Można nawet powiedzieć, że jego probierzem było nasze życie. Na tym polegał  łącznik pomiędzy naszymi autorami.

Były różne fazy w naszej działalności. Powiem o jednej tylko, ostatniej. To konfrontacja z regułami rządzącymi czasopiśmiennictwem w naszym kraju. Dążenie do maksymalizacji zysku i głód sukcesu stały się najsilniejszym motorem działalności wydawniczej. Z  drugiej strony, została ona w niepokojąco wysokim stopniu uzależniona od władzy centralnej. Kiedy instalowałam nasz periodyk w Polsce w roku 1991, Turowicz pisał: ,,Cieszę się, że <Zeszyty>, a i Ty wraz z nimi przenosicie się do Warszawy. Wiem, że to musi spowodować różne kłopoty, ale jestem dobrej myśli co do przyszłości <Zeszytów>. Byłoby przecież skandalem, gdyby najlepsze polskie czasopismo literackie miało zniknąć”.  A jednak dopuszczono do upadku pisma. W zestawieniu z jego dorobkiem, jest to rzecz niezrozumiała, krzywdząca. Niszczycielska. Wymaga głębokiego przemyślenia. Mogłabym wymieniać nasze sukcesy, ale nie ma na to czasu. Długotrwałe istnienie czasopisma jest jednak samoistną wartością kultury. W ,,Zeszytach Literackich” zapisała się historia wielu lat polskiej literatury i najnowsze dzieje polskiej inteligencji. Pismo jest też ostatnim ogniwem łączącym kraj z polską emigracją 1968 roku i późniejszą.  Dostaję listy, które o tym mówią. Jest też może ostatnim pismem mojej generacji,  która tak silnie zapisała się w historii powojennej Polski. 

Dlatego chcę wyraźnie stwierdzić, że nie nastał jeszcze definitywny kres naszej instytucji. Wciąż istnieje Fundacja Zeszytów Literackich, wydawca pisma i książek. Ogłosiliśmy drukiem spis zawartości 144 numerów pisma i 11 dodatkowych, oraz biblioteki liczącej 140  pozycji książkowych. Przystąpiliśmy do rozbudowywania strony internetowej, podtrzymujemy FB. Metodą ewolucyjną, która była siłą mojego pokolenia, chcemy znaleźć nową formę istnienia naszego periodyku.

Naszym zamiarem jest kontynuacja tradycji ,,Zeszytów Literackich” w Internecie, a konkretnie — próba poszerzenia dorobku literackiego Internetu o wkład ,,Zeszytów Literackich”, a nie, jak obawiają się niektórzy najwierniejsi czytelnicy – dostosowanie ,,Zeszytów Literackich” do zwyczajów komunikacji internetowej.

Chciałabym przy okazji złożyć podziękowania autorom naszego czasopisma. Największy zaszczyt, jaki mnie spotkał w życiu, to fakt, że wielcy pisarze, jak CZESŁAW MIŁOSZ, JÓZEF CZAPSKI, ZBIGNIEW HERBERT, KONSTANTY JELEŃSKI, LESZEK KOŁAKOWSKI, JULIA HARTWIG, WOJCIECH KARPIŃSKI, JOSIF BRODSKI, STANISŁAW BARAŃCZAK, TOMAS VENCLOVA, MARCI SHORE, EWA BIEŃKOWSKA,ADAM ZAGAJEWSKI, TIMOTHY SNYDER, CLAUDIO MAGRIS i wielu innych przez całe lata okazywali mi zaufanie i powierzali swoją twórczość do druku. Największy polski redaktor JERZY TUROWICZ nawiązał z nami regularną współpracę. To najdobitniejszy wyraz uznania, jaki może spotkać wydawcę i redaktora.

Wprawia mnie w dumę i niezwykle cieszy fakt, że mogę dodać do tej świetnej listy również nazwiska ludzi młodszych, dziś szeroko znane. To ANNA ARNO, TOMASZ CYZ, ZOFIA KRÓL, MACIEJ MIŁKOWSKI, MIKOŁAJ NOWAK-ROGOZIŃSKI, ANNA PIWKOWSKA, TOMASZ RÓŻYCKI, ADAM SZCZUCIŃSKI, MICHAŁ SZYMAŃSKI, MAREK ZAGAŃCZYK, a z pewnością kogoś tu niechcący pomijam.

Dziękuję wszystkim, którzy drukowali na naszych łamach. To oni decydowali o sile oddziaływania naszego periodyku, o jego  znaczeniu dla życia literackiego, dla kultury.

Moja wdzięczność należy się także naszemu zespołowi redakcyjnemu. Chciałabym tu rozwiać pewne nieporozumienie, które mi ciąży. „Zeszyty Literackie” to nie tylko ja. W zespole redakcyjnym role są podzielone. Każdy z nas ma swój wkład pracy.  Z MARKIEM ZAGAŃCZYKIEM pracowałam 27 lat. Z MIKOŁAJEM NOWAK-ROGOZIŃSKIM zaledwie kilka, ale poznaliśmy go, kiedy był jeszcze w liceum i już wtedy podbił nas swoją olbrzymią kulturą literacką, wielkim zainteresowaniem książką, edytorstwem, archiwistyką. Wszystkie dobre słowa, które padają pod adresem pisma, odnoszą się w równej mierze do nas trojga. A też do naszych współpracowników administracyjnych — JOLI LESIŃSKIEJ,  która jest tu z nami w Goszycach, a ze mną pracuje od 20. lat. Również do OLI BERŁOŻECKIEJ: zawdzięczamy jej możliwość czytania naszych tekstów w Internecie.

Na ręce HELENY ŁUCZYWO i ADAMA MICHNIKA kieruję podziękowanie za wielką, bezprecedensową w Polsce pomoc, jakiej nam udzieliła ,,Gazeta Wyborcza” (potem Agora S.A.), podtrzymując przez 27 lat ,,Zeszyty Literackie” (1991–2018).

Dziękuję czytelnikom i sympatykom pisma. Tu wyszczególniam ARTURA URBANA z Wrocławia, który indywidualnym wysiłkiem przedsięwziął akcję ,,Ocalmy Zeszyty Literackie”. W jej wyniku zebrał 1003 podpisy. Mille tre. Ta symboliczna liczba otwiera, jak wiemy, drogę do legendy.

Mamy także wielki dług wdzięczności wobec WOJCIECHA ORNATA, który nas ofiarnie wspierał,  a w starej synagodze w Krakowie na Kazimierzu otworzył Księgarnię ,,Zeszytów Literackich”.

Nie potrafiłam się pogodzić z likwidacją pisma, dzieła 38 lat mojej pracy. Postanowiłam zabiegać o przetrwanie trudnego okresu, który nastał w życiu publicznym naszego kraju, świadoma, jak bardzo dotkliwe ciosy spadły na instytucje kultury, konkretnie: zasłużone czasopisma, teatry, muzea, studia filmowe. W tej decyzji umacniała mnie pamięć o doświadczeniach ,,Tygodnika Powszechnego” w latach 1953-56. A też wspomnienie sytuacji, w jakiej znalazło się moje najbliższe środowisko po roku 1968, kiedy po więzieniu, wykreśleniu z listy studentów, zakazie studiów, kilkoro z nas postanowiło pozostać w kraju i przetrwać ten czas — jakkolwiek byliśmy wtedy pozbawieni wszelkich życiowych szans.

Podtrzymania szukam w lekcji Jerzego Turowicza o nadziei. Z wiarą w lepszą przyszłość, która zależy od naszych własnych wysiłków,  rzucam się w nową przygodę: kontynuację pracy wydawniczej w Internecie. Odnowiliśmy w tym celu naszą stronę www.zeszytyliterackie.pl  i 1 lipca tego roku, ze zmienionym składem redakcji, uruchomiliśmy jej pierwszy eksperymentalny odcinek.

Miło mi poinformować Państwa, że na dzisiejszą uroczystość uzupełniliśmy już odcinek trzeci. W całości poświęcony sprawom, jak sądzę, bliskim zgromadzonym tu osobom, został on obmyślony jako swoista niespodzianka, dar ,,Zeszytów Literackich” dla Świata Turowicza.

Tematem jest  strategia przetrwania okupacji wypracowana przez środowisko literackie ukształtowane wokół KAZIMIERZA WYKI, JERZEGO TUROWICZA, JERZEGO ANDRZEJEWSKIEGO, CZESŁAWA MIŁOSZA. Opisujemy jego współpracę z nestorami ówczesnej polskiej literatury i filozofii – KAROLEM LUDWIKIEM KONIŃSKIM i KAROLEM IRZYKOWSKIM, a także z młodymi dwudziestoletnimi poetami Warszawy: BACZYŃSKIM,  GAJCYM, STROIŃSKIM. Rzucamy światło na losy ich żydowskich rówieśników, przytaczając wstrząsający list RYSZARDA BYCHOWSKIEGO do ojca, znanego psychoanalityka, uzupełniający piękne wspomnienie o Krzysiu i Rysiu, tzn. o Baczyńskim i Bychowskim, pióra JOANNY OLCZAK-RONIKIER, ogłoszone poprzednio na stronie Palimpsestu. To znaczy tam, gdzie zamieszczamy teksty nowe. Łączą się one linkami z tekstami z dawnych,  papierowych ,,Zeszytów Literackich”, co ukazuje ich aktualność i umożliwia wielostronne ujęcie tematu. Z wydarzeń zachodzących na naszych oczach omawiamy zamach ministra kultury na studia filmowe i przypominamy wypowiedź ANDRZEJA WAJDY o wielkiej roli wytwórni filmowych.  W organizacji pracy nad filmem stanowiły one niejako instytucjonalną rękojmię artystycznego poziomu polskiej kinematografii. W dużej mierze dzięki temu systemowi pracy reżysera mogło powstać wielkie polskie kino i polska szkoła filmowa, mówi Wajda. Dziś zagraża temu projekt ministra kultury, który proponuje scentralizowanie studiów filmowych i powołanie w ich miejsce jednej olbrzymiej państwowej wytwórni filmowej. Oczywiście podporządkowanej jego kontroli.

Nie ukrywam, że niechciany i nieoczekiwany przeze mnie koniec ,,ZL” i jego zespołu przyprawił mnie o szok. Energii do podjęcia próby ratowania pisma, umieszczenia go w Internecie, udzielili mi jego młodzi sympatycy, ci, co  złożyli ponad 1000 podpisów pod apelem Artura Urbana – nieznanego mi studenta z Wrocławia – o ocalenie naszego periodyku. Artur jest tutaj z nami, współpracuje z wydaniem internetowym, jego ofiarność i optymizm podtrzymują mnie na duchu.

Ośmielam się zwrócić z podobnym  apelem do Państwa, w przekonaniu, że wsparcie i spopularyzowanie naszej nowej inicjatywy mogłoby stać się wzorem obywatelskiej solidarności i przywołać czasy, kiedy wszystko, co dotyczyło polskiej kultury, a w szczególności zagrożeń, wobec jakich stawała, znajdowało się w centrum uwagi Jerzego Turowicza i wywoływało jego natychmiastową, zawsze głęboko przemyślaną reakcję.

Ktokolwiek zechce okazać nam pomoc w tej dziedzinie, będzie mile widziany.

Zapraszam wszystkich tu obecnych do lektury ,,Zeszytów Literackich” w Internecie. Proszę Was o dzielenie się z nami uwagami, radami, pomysłami. O współpracę.

Dziękuję  członkom Fundacji Jerzego Turowicza, jej Rady i Zarządu, dziękuję jurorom i organizatorom tego pamiętnego wydarzenia, dziękuję wszystkim obecnym, a specjalnie tym, którzy przyjechali z daleka. Dziękuję za możność uczestniczenia w tym niezwykłym święcie, tak bardzo z ducha Świata Turowiczów. Magdalenie Smoczyńskiej dziękuję za życzliwość i fantazję, z jaką wcieliła się w rolę wodzireja i gratuluję niespożytej energii, a całej rodzinie Smoczyńskich – gospodarzom Goszyc – za gościnność.

                                                                                        Barbara Toruńczyk